Kurs rysunku rozpocząłem w 1990 roku. Był to taki rysunek od podstaw w lokalnym miejskim domu kultury. Profesjonalnie zacząłem się uczyć w 1993. Jako cel wybrałem architekturę więc i kurs rysunku dla kandydatów na tę uczelnię. O mały włos zrezygnowałbym z tego. Wszystko przez błędy edukacyjne wykładowcy. Zamiast mnie zmotywować zniechęcił. Opiszę to. UWAŻAJ! Możesz mieć tak samo bo 80 % młodych rysowników tak ma! Przeczytaj moją historię żebyś wiedział jak zareagować.
1990 rok – Miejski Ośrodek Kultury w Piastowie
„Za dzieciaka” raz rysowałem raz nie. W domu nie było żadnego ciśnienia. Nie było też żadnych tradycji artystycznych. Były jednak skrywane tajemnice mojego taty oraz przesłanki których nie umiałem zinterpretować.
Tata inżynier po Politechnice Warszawskiej miał tak „głupi” zwyczaj bazgrania na gazetach. Były to szlaczki, geometryczne graficzki, nic szczególnego. A jednak mówił bardzo wiele.
W szkole plastyka była moim ukochanym przedmiotem. Zawsze miałem z niej piątkę! Paradoksalnie nie darzyłem tego przedmiotu jakimś uznaniem. W szkole uchodził za przedmiot najmniej ważny. Więc i mi się udzieliło. Lubiłem plastykę ale przedmiot deprecjonowałem.
W ósmej klasie mój przyjaciel a potem też i uczeń 🙂 Tomek Czerwiec – powiedział
– Chodź przejdziemy się na kurs rysunku w MOK-u
No i poszliśmy.
Rada 1 – uważaj na Miejskie Ośrodki Kultury
To nie był kurs rysunku. To nawet nie była jakakolwiek forma nauki rysunku. Po prostu się przychodziło i się rysowało. Pani miała wyjebane totalnie. Jak nie przyszedł nikt nowy to nawet nie podniosła oczu znad gazety.