Jeżeli trafisz na ten tekst odkryjesz coś co trochę ukrywam przed światem. Receptę na nieustającą motywację. Oraz wzorzec jak osiągnąć coś wielkiego. Nie pożałujesz …
Ten tekst zacząłem pisać w Lipcu 2020 roku. Teraz po roku od pierwszej publikacji wiele się wydarzyło. Artykuł miałem pisać latami ale okazało się, że życie napisało swój własny scenariusz. Tragiczny … a może właśnie nie … może wspaniały? Sam to ocenisz.
Nic nie przywróci życia mojemu synkowi ale może przestrzeż innych
Kto by przypuszczał, że tak będzie
Wtedy w lutowy mroźny dzień 2003 roku. Stałem na cmentarzu w Łodzi. Przygnębiony tym w czym brałem udział. Pogrzeb mojej ukochanej Cioci Heleny.
To jej próbowałem udowodnić jako siedmiolatek, że jedzenie cebuli jest całkiem ok. Patrzyła na mnie z politowaniem a ja jadłem. Łzy płynęły mi po policzkach. „Twardym trzeba być nie mientkim” 😉
Teraz stałem nad jej grobem i płakałem. Naprawdę płakałem. Razem ze mną płakały niebiosa. Krople łez padały na przymrożone liście. Obok majaczyła wyniosła sylweta Grobowca Scheiblerów. Z boku widziałem mojego brata ciotecznego Piotrka.
Tajemnica
U nas w rodzinie wszystko jest ok. Przynajmniej takie trzeba sprawiać wrażenie. Mamy jednak tajemnice. Wielkie tajemnice. A ja skrywam jedną z największych i dziś o niej napiszę.
Ponieważ z rodziną człowiek się często widuje w święta, na weselach i pogrzebach to trzeba poszeptać trochę. Wypytywaliśmy jedni drugich kto to jest i kiwaliśmy głową kiedy dostawaliśmy informację że to stryjek ze strony wujka ze Stroniewic.
Po pogrzebie czas na polską stypę.
Stypa – trzeba się trochę ogrzać
A jak stypa to kotlety mielone, schabowe i bigos. No i wóda na poprawienie nastrojów. Nie piję alkoholu. Nie bawiło mnie to nigdy. Choć decyzję o całkowitej abstynencji podejmę dopiero za siedem lat. Przez te siedem lat zbierałem wiele argumentów by tego nie robić – od logicznych, że 70% przestępstw w Polsce popełnianych jest pod wpływem alkoholu – po biznesowe – to strata dwóch dni z życiorysu. Szkoda na to tracić czas.
Podczas uroczystości poczułem się źle. Dziwne to było uczucie. Bo ja nie czułem przeziębienia ani bólu ani nic z tych rzeczy.
Było jakoś tak inaczej. I chociaż od tamtego momentu upłynęło 17 lat pamiętam każdą minutę. Bo to co się zaraz wydarzy będzie wstrząsem. Przede wszystkim dla mnie i mojej żony Moniki.
Kiedy już zjadłem kotleta. A potem drugiego , a potem trzeciego… dobra do rzeczy, do rzeczy …
Wstałem rozprostować kości. I przemyć twarz bo czułem jakieś takie ciśnienie na twarzy. . Coś odcinało też nadmiar dźwięków. Gwar był spory a ja jakby go nie do końca słyszałem.
I wtedy to się stało !!!
Nie wiem czy jesteś gotowy na to co napiszę niżej
Wstałem. Rozejrzałem się po pokoju. Skromne meble, skromne ale schludne mieszkanko cioci i wujka. Jakaś makatka na ścianie. Upięte firanki. Fotele w których można się wymościć oglądają telewizję. Teraz obłożone kurtkami zimowymi. Łóżeczko dziecięce, lampka do czytania gazet.
Zaraz, zaraz … łóżeczko dziecięce? A co ono tu robi?
Podszedłem bliżej. W łóżeczku spał maluszek. Zwinięty w kłębek i przykryty pluszowym kocykiem. Dziecko miało nie więcej niż kilka miesięcy. My jesteśmy tutaj już trzecią godzinę a nie widziałem żeby ktoś do niego podszedł. Nikt nie brał go na ręce. Nikt nie karmił piersią.
Spojrzałem po pokoju. Nikt nie zwracał na nie uwagi. A dziecko spało i nikomu nie przeszkadzało. Chciałem zacząć krzyczeć :
Ej, tu jest małe dziecko! O co chodzi??? Czyje to dziecko? Co ono tu robi?
I ten natrętny głos w głowie
I Ty go weźmiesz i wychowasz. Taką daję Ci misję.
Co to za niesłyszalny głos?
Nie jestem wariatem. Nie było żadnego światła z nieba. Nie zstąpiły chmury a głos nie zadudnił. Żaden Święty nie machał mi z obrazków.
TEN GŁOS BYŁ TYLKO DLA MNIE !
Zostałem wybrany do misji wielkiej ale trudnej.
I tak właśnie dostałem powołanie. I tak właśnie do naszej rodziny trafił Kamil. Przez którego mamy tyle łez i bólu.
Bóg zawołał do mnie niesłyszalnym głosem. A mi na szczęście udało się tego głosu nie stłumić. Teraz po latach wiem, że to właśnie Kamil był dla mnie motywacją. Potrzebowałem wielu lat żeby się o tym przekonać. Ciężar który stał się błogosławieństwem. Ale lećmy po kolei …
Okrutna prawda, straszne wyznanie
W drodze powrotnej nie mogłem myśleć o niczym innym.
Co się tam takiego wydarzyło. Może po prostu stojąc na zimnie wymarzłem a kiedy wszedłem do ciepłego pomieszczenia to poczułem gorąc?
Jedziemy a Ja pytam rodziców:
– Co to za chłopczyk spał w kącie?
– A weź przestań. Szkoda gadać. To patologia i tyle!
– No zaraz zaraz ale to dziecko to nie patologia. To maluszek który ma chyba rodziców? Gdzie oni byli?
– To jest syn Piotrka.
– A jego żona? To Piotrek się ożenił?
– Dobra, nie będziemy o tym teraz rozmawiać.
– A właśnie, że będziemy!
– Ciocia nie chciała o tym mówić. Piotrek poznał jakąś przygodną pannę i zrobił jej dzieciaka. Ta dziewczyna to niezłe ziółko. Jakaś lafirynda chyba. A i Piotrek jak wiesz nie jest święty. Tam dochodziło do jakichś awantur i w końcu im to dziecko zabrano do opieki społecznej. A Ciocia Helena powiedziała, że to jest jej wnuk i Ona nie pozwoli żeby był w domu dziecka. I tam urząd jej to dziecko przypisał. Ale ja nie wiem jak.
– No to kto się nim teraz zajmie?
– Wujek Gienek. Mąż cioci.
– No co Ty przecież Wujek ma problemy z alkoholem i nie da rady.
– Powiedział, że da radę. A poza tym pomoże mu jego mama.
– Mama? a ile Ona ma lat?
– Prawie dziewięćdziesiąt.
– To Ona sama potrzebuje opieki a nie opiekować się dzieckiem.
RESZTĘ DOPISZĘ PÓŹNIEJ – tu miałem dopisywać dalej wraz z kolejnymi latami z życia Kamila. Niestety stała się wielka tragedia.
Teraz Kamil leży na posadzce. Jest w samych bokserkach. Jego twarz i tułów są sine. Oczy ma lekko otwarte i patrzy na nas. Jest już zupełnie zimny. Ciało znieruchomiało. Na nim leży jego matka i całuje go. I prosi „Kamilku proszę wstań”
Ale Kamil już nie wstanie.
Obok niego leży dozownik gazu do zapalniczek. Nikt nie przypuszcza, że w nocy zamroził sobie płuca i się udusił.
Kto przyjmie to dziecko w imię moje
Kto przyjmie to dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmie, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.
Łk 9. 46-50
Kiedy czytam ten akapit Ewangelii wg św. Łukasza. Zawsze przypomina mi się Kamil. Dzięki Ci Panie Boże, że dostałem od Ciebie ten dar w postaci tego dziecka. Płaczę. Wiem, że spotkamy się Tam kiedyś i razem z Kamilem usiądziemy na rybach. Św. Piotr też z nami usiądzie bo przecież jest rybakiem. Ale na razie jest trochę smutno.
… Musze przerywać pisanie bo łzy mi nie pozwalają …
Tu na ziemi nie jest nam lekko ale wierzę że wydarzyło się tu coś wielkiego czego mój mały rozumek nie może ogarnąć. Za niedługo pierwsza rocznica śmierci Kamilka. Czas zabliźni rany. No cóż … życie…
